dostrzegła ten uśmiech, a ponieważ w jej główce kłóciły się różne myśli, sumienie było niezupełnie spokojne, obraziła się na towarzyszkę.
Nikt tego nie zauważył na razie. Wieczorem jednak wracając do Poborza, Sewerka wbrew zwyczajowi, była milcząca. Anielka zaś mówiła, że bawiła się dobrze i że Emilka podoba jej się daleko więcej od brata, bo jest bardziej naturalna i serdeczna.
Sewerka miała ochotę protestować, stanąć w obronie Fredzia, nie wiedziała jednak w jakiej formie to zrobić, by nie być w sprzeczności z rozmową, jaką wczoraj jeszcze miała z matką, udała więc, że jej się spać chce i rozmyślała nad drobnymi wypadkami dnia, które ją niepokoiły, gdyż była w rozterce sama z sobą. To poczucie wprawiało ją w zły humor. Przytem wzrastał jej żal do Anielki, za podpatrzony mimowolny uśmiech, którego znaczenie rozumiała dobrze i za to wszystko co mówiła o Fredziu. Zdawało jej się, że zarzuty jemu czynione mogły stosować się do niej także, a przynajmniej przypisywała Anielce ten zamiar.
To też gdy szły spać, zamiast uściskać ją jak zwykle, zwróciła się z gniewem i rzekła szorstko:
— Dziękuję ci bardzo. Cały dzień dokuczałaś mi i wyśmiewałaś. Widziałam to dobrze.
— Ja ci dokuczałam? — zawołała Anielka zdumiona.
— Myślisz, że nie rozumiem, dla czego to wszystko mówiłaś o Fredziu.
Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/99
Ta strona została skorygowana.