drukował. Potem inni ze mnie przykład brali. Już teraz to pismo na wsze strony rozszerzyło się i szerzyć się będzie. Jedno wy, mili Polacy, rozmiłujcie się języka swego. Ten niech przodkuje, ten niech dziedziczy. Bowiem muszę prawdę powiedzieć: przez obcy język w obce ręce państwa zachodziły«. Przywtórzył tym słowom drukarza sam autor, Falimirz, poświęcając swą pracę Janowi grabi z Tęczyna. Mówi on, iż od pracy wymówić się nie mógł, »zwłaszcza, iż mój miły Florjan swojego wielkiego nakładu nietylko nie litował, ale też ustawiczną robotą swą około tego tako pilnował, jakoby najsnadniej, najlepiej, najchędożej nowemi literami i cudnemi figurami te polskie księgi ozdobił i ochędożył«. — Toteż wygląd tej książki odpowiada wielkiej drukarza zapobiegliwości, i przyznamy słuszność zeznaniu Florjana Ungleriusa, który na końcu wydania zaznacza, iż ją »z wielką pilnością imprimował«.
Widzimy więc, że Bielski i Ungler rościli sobie prawa do tego, żeby uchodzić za przodowników w dziedzinie drukowania rzeczy polskich. Te same hasła podniecały jednak już dawniej i współcześnie także Hieronima Wietora. W Żywocie Chrystusa Baltazara Opecia, wydrukowanym w r. 1522, czytamy w przedmowie wyznanie Wietora, iż »pracował ku okrasie języka tego sławetnego«... »Umyśliłem pracować, jakoby wzdy polskie księgi były, a żeby się Polacy w mądrości mnożyli«. Ten sam Wietor, wydając w r. 1542[1] tłumaczenie traktatu Erazma Roterdamczyka, ogłoszonego w r. 1525 i poświęconego przez słynnego autora Krzysztofowi Szydłowieckiemu, pisał w dedykacji do Jana grabi w Tarnowie: »Nie mogę się temu wydziwić, gdy wszelki inny naród język swój miłuje, sze-
- ↑ Były z pewnością dawniejsze wydania tego pisma. Wietor w przedmowie zapisuje, że w kilka lat po zgonie Erazma († 1536) »napadłem na książki Erazma Rotterodama, Niemca dolnego... o języku, z łacińskiego na polskie dosyć dwornie a foremnie wyłożone«.