przyjaciele Jana Kochanowskiego, natenczas w Paryżu na nauce będącego, ukazali gościom tamecznym pieśń od niego przesłaną“[1]. — Były to narodziny polskiej poezji; po dotychczasowych „rymarzach“ zjawiało się uczucie poetyckie, ubrane w język i formę prawdziwie poetyckie.
Obok tego zasadniczego wpływu będziemy mogli zaznaczyć inne ślady wrażeń paryskich. Jeżeli jego poezje tak są przesiąknięte humanizmem i klasycznemi wspomnieniami, to stąd wypływało, iż uległ hasłom francuskiej Plejady, która wielbiła la poésie savante i zalecała naśladowanie klasyków. Słusznie też autor satyry polskiej Proteus (w. 1041) mówił o „uczonem śpiewaniu Kochanowskiego«.
Uderza nas w późniejszej twórczości Kochanowskiego wyraźne zamiłowanie do pewnych pisarzy starożytności. Tak już około r. 1560 — kiedy może od trzech lat siedział w ojczyźnie, — dokończył przekładu poematu astronomicznego Aratusa ze Soloi, poety z trzeciego wieku przed Chr. Wiemy, jakiem powodzeniem cieszyły się tego poety utwory w starożytnym Rzymie, a w czasach Odrodzenia gwiazda jego bynajmniej nie zbladła. Owszem, późniejsi ci poeci greccy byli u paryskich filologów i poetów szesnastego wieku przedmiotem szczególnego zajęcia. W pewnym dialogu francuskim współczesnym mamy odgłosy rozmów uczonych, które się toczyły w kole przedstawicieli ówczesnej nauki i literatury[2]. Ronsard tam mówi:
J’ay l’esprit trop ennuyé
D’avoir trop éstudié
Les Phénomènes d’Arate.[3]