Strona:PL Walt Whitman.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

A ów firmament niebieski alboż nie tu on, nie z nami,
A wszyscy mędrcy i święci nie są że ludzką osobą?
A czemże kazania, religje, przymierza, jeśli nie mózgiem człowieka?

(Tłum. Ruber.).

Właściwie należałoby dla zrozumienia myśli Whitmana wszędzie, gdzie mówi z takim zapałem o człowieku, zamienić słowo człowiek na ludzkość. Dla niego człowiek jako jednostka, nie istnieje. Słowo człowiek rozumie jedynie jako ogół ludzki, ogólny wysiłek ludzki, ogólne cierpienia, radości nadzieje i dążenia całych społeczeństw. Poeta pała uwielbieniem i czcią nie do człowieka tego, lub innego; on rozróżnić nie umie oddzielnych jednostek. Oczami duszy widzi masę, ogół, tłum, miljony, miljardy, ludzi. Ulubionymi ciągle powtarzającymi się w jego książce słowami są liczby: Miljony, miljardy i t. d., tłumy, tłumy bez końca. Z jaką siłą woła do natury, którą przecież kocha serdecznie:
Zachowaj Naturo swe lasy i w cieniu ich wdzięczne ustronia!
Zachowaj swe pola porosłe trawą i koniczyną, swe niwy i sady!