Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/113

Ta strona została przepisana.

stał żyć marnotrawnie, aż na kilka miesięcy przed zaczęciem naszéj powieści, publiczne zdania o jego starganym stanie majątkowym potwierdziły się, gdy p. Rateliff, stałe swoje pomieszkanie obrał w zamku Elisława, a to za wzajemnem zezwoleniem właściciela, lubo widocznie z wielkiem jego zmartwieniem, i natychmiast uderzający a niepojęty wpływ wykonywać zaczął na domowe stosunki i urządzenia.
Pan Rateliff już dosyć w podeszłym wieku, był poważnym i skrytym. Kto w interesach z nim miał do czynienia, widział w nim człowieka obrotnego i biegłego. Z inszymi ludźmi mało przestawał, gdy jednak wypadek wprowadził go w rozmowę, rozwijał bystrość wolnomyślącego, głęboko doświadczonego umysłu. Pierwéj nim zupełnie w zamku osiadł, bywał tam czasami jako gość, a zawsze Elisław wbrew swemu postępowaniu względem niższych, obchodził się z nim ze szczególną względnością a nawet z uszanowaniem. Wszelako zdawało się, że odwiedziny Rateliffa każdą rażą nabawiały go kłopotu, oddalenie się zaś sprawiało ulgę, lecz od czasu gdy zupełnie przy nim zamieszkał, łatwo można było dostrzedz, że jego obecność tylko ze wstrętém znosi. Wzajemny ten stosunek wydawał się być szczególną mieszaniną wymuszoności i zażyłości. Ważniejszemi sprawami Verego kierował Rateliff, i lubo pierwszy nie należał do owych bogatych próżniaków, którzy zbyt ociężali aby sami swoje sprawowaé interesa, radzi ciężar komu innemu narzucać, dostrzeżono jednak, że często odstępował własnego zdania, ulegając przeciwieniu się Rateliffa bez ogródki wyrzeczonemu.
Najbardziéj dotknęło Elisława, kiedy obcy robili spostrzeżenia nad opieką, pod którą zdawał się jęczeć. Jeżeli Sir Fryderyk, lub inny który zażyły przyjaciel mówił o tym stosunku, odpierał ich spostrzeżenia z dumą i gnie-