Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/12

Ta strona została przepisana.

kuropatw, kokoszek, cietrzewi i innych ptaków lub czworonożnych zwierząt, a to nie w czasie do polowania wyznaczonym, i wbrew prawom krajowym, które mordowanie tych zwierząt zachowały możnym panom téj ziemi, co szczególne, lubo nie pojęte dla mnie, upodobanie w tém znajdują. Na obronę więc nieboszczyka mego przyjaciela, wypada mi na ten zarzut odpowiedzieć, że lubo powierzchowny kształt zwierząt, któremi gości swoich częstował, zupełnie był podobny do kształtu owych przez prawa protegowanych, to jednak było to tylko deceptio-visus, albowiem mniemane zające były to młode dzikie kozy, ptaki zaś mające podobieństwo do dzikiego ptastwa, były prawdziwie grzywacze, pod którem to imieniem były zastawiane i spożywane.
Nadto, poborca twierdził, że były mój gospodarz trudnił się procederem, który zowiemy dystylowaniem, nie uzyskawszy na to od rządu zezwolenia, albo używając technicznego wyrażenia; nie będąc patentowanym; ja zaś z mego miejsca podnoszę się na zbicie tego zmyślonego zarzutu, i na przekorę jego miernika, kałamarza i pióra, utrzymuję, że przez całe życie w domu mego gospodarza, anim jednego nieprawego kieliszka aquae vitae, nie zoczył i nie pił. Słodki bowiem i ponętny trunek, który w zajezdnym domu pod Walasem sprzedawano i używano, wcale nie używał tego nazwiska i pod imieniem rosy górnéj był przedawanym. Jeżeli istnieje jakie prawo przeciw paleniu takowéj wódki, niech mi je okaże, a w razie nawet okazania, oświadczam bez ogródki, że nie mogę się do niego stosować.
Co się nareszcie ściąga do tych, którzy do mojego gospodarza na wódkę przychodzili, a dla braku pieniędzy lub kredytu znowu pragnący odeszli, muszę powiedzieć, że to mnie zawsze wskroś przenikało, jakbym sam tego do-