Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/126

Ta strona została przepisana.

Długi stół ciągnął się przez ogromny krużganek zamku Elisława, który jeszcze w tym samym jak przed stu laty był stanie. W ponuréj wielkości rozciągał się przez całe skrzydło zamku, a ze sklepienia z ciosowego kamienia, sterczały w jednostajnéj odległości wypukłą robotą kamienne obrazy, w których dzikiéj postaci wyuzdana wyobraźnia gotyckiego kamieniarza wysiliła się o ile tylko mogła, na przedstawienie wstrętnéj potworności. Groźne i wściekłe harpie zgrzytającemi zębami i szyderskim uśmiechem, napełniały zgrozą pod niemi siedzących gości; długie wązkie okna oświetlały gmach z obu stron, a przez malowane szyby tylko mdłe ponure przedzierało się światło słoneczne. Chorągiew, którą jak wieść niosła, w bitwie pod Sark na Anglikach zdobytą została, — powiewała nad krzesłem, w którem Elisław zgromadzeniu przewodniczył, jakoby wspomnienie dawnych zwycięztw nad sąsiadami, zapalać miało męztwo gości. On sam obdarzony dumną postawą i rysami twarzy, które pomimo posępnego i surowego wyrażenia, pięknem! nazwane być mogły, ze szczególną starannością był ubrany, i żywo przypominał pana zamku obronnego przeszłych czasów. Sir Fryderyk Langlej siedział po prawéj, Mareschall po lewéj ręce, kilku innych szlachty ze swoimi synami, bracią, siostrzeńcami i synowcami, zajęło górną część stołu; pomiędzy niemi mieścił się Rateliff. Niżéj za wielką srebrną miednicą na środku stołu siedzieli, sine nomine turba, ludzie, których próżność w téj nawet niższéj przestrzeni jadalnéj sali znajdowała zadowolenie, podczas gdy duma możnych pilnowała bacznie przedziału przy oznaczeniu miejsc zachowanego. Że ta izba niższa nie z bardzo szlachetnych składała się członków, można ztąd widzieć, że i Wilhelm Westburnflat do niéj należał. Bezczelność z którą śmiał ukazać się w domu człowieka, któremu świeżo ciężką znie-