Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/13

Ta strona została przepisana.

świadczał: mój zaś gospodarz znał też dobrze potrzeby pragnącéj duszy, i gdy biednym ludziom gardło za nadto wyschło, pozwolił im pić za całą wartość ich zegarków i sukien, koszul tylko wcale nie przyjmował, z obawy utraty wziętości swego domu.
Co do mnie samego, mogę wyznać, że mi nigdy nie odmówił pokrzepiającego napoju, którym moje siły po utrudzeniach szkoły wzmacniać zwykłem. Prawda, żem uczył jego pięciu synów angielszczyzny, łaciny, niekiedy też matematyki, i jego córek grać i śpiewać, ale mimo tego nie przypominam sobie, abym kiedyś za tę moją pracę choć szeląg od niego dostał. Ów zatem pokrzepiający trunek wyżéj wspomniony, stanowił jedyną nagrodę która mi się od niego za moje trudy nauczycielskie dostawała. Rodzaj przecie tak dziwnéj zapłaty spodobał mi się niewymownie: mieć bowiem suche gardło, jestto dla mnie być w najprzykrzejszem położeniu jakiego człowiek prawdziwie porządny obawiać się może.
Jeżeli zaś mam bez wszelkiéj osłony mówić prawdę, wyznać mi należy, że gospodarz mój w tym względzie szczególniéj podciągał pod rachubę rozkosz, jaką mu rozmowy moje sprawiały. Te wprawdzie były w rzeczy saméj poważne i budujące, i nakształt architonicznego pałacu dowcipnemi napisami ozdobionego, zabawnemi powieściami przeplatane, a zatém nader interesujące; mój zaś gospodarz tak sobie smakował w tych rozmowach, że nie ma ani jednéj okolicy w Szkocyi, ani jednego zwyczaju lub obyczaju, nad którym byśmy długo nie rozprawiali z sobą. Obecni często mawiali, że samo przysłuchiwanie się nam tak rozumującym, warte butelki piwa i dla tego nie jeden podróżny z sąsiedztwa lub z najodleglejszych okolic królestwa, wmieszawszy się do naszych rozmów, opowiadał