Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/139

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ  XIV.

Elisław, który długą wprawą w obłudzie tak daleko postąpił, że nawet chód swój do podstępnych zamiarów zastosować umiał, przebył szybko krużganek i wszedł po schodach prowadzących do pokoju Izabeli chyżym, stałym i pewnym krokiem człowieka, zajętego wprawdzie interesem wielkiéj wagi, ale nie powątpiewającego o niemylnym onego skutku. Gdy zaś dwaj przyjaciele już go dosłyszeć nie mogli, krok jego stał się powolniejszym i niepewnym, a umysł stał się miotany zgryzotą i bojaźnią. Nareszcie zatrzymał się w przedpokoju, chcąc zebrać myśli i zastanowić się przed wnijściem do córki nad sposobem zawiązania z nią rozmowy, w interesie tak wielkiéj dla niego wagi.
— Byłże kto w nieszczęśliwszem, zawilszem położeniu? — mówił sam do siebie. — Jeżeli nas niezgoda rozdwoi, rząd niewątpliwie ukarze mnie śmiercią jako głównego podżegacza. A chociażbym spiesznem poddaniem się mógł sobie ocalić życie, będę i w tym nawet razie do szczętu na wieki zniszczonym. Z Ratelifem poróżniłem się i z téj strony czeka mnie tylko zmartwienie i prześladowanie. Gdybym udał się gdzie w dalekie strony świata, nie mam najmniejszych nawet środków do utrzymania swego życia, i do osłonięcia się przed obelgą z zarzutu odstępstwa na mnie w takim razie spadającą. — O ucieczce zatém podobnéj nawet myślić nie mogę, cóż mi więc pozostaje do wyboru, pomiędzy niepodobieństwem wyjazdu a niebezpieczeństwem, jakie nam wszystkim grozi? Jedno tylko pojednanie z tymi ludźmi zbawić mię zdoła, które aby do skutku doprowadzić, przyobiecałem Langlejowi, że Izabela go zaślubi jeszcze przed północą, i Mareschallowi, że to