Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/14

Ta strona została przepisana.

nam nowiny z obcych krajów albo przypominał to, co przed laty zaszło na naszéj ojczystéj ziemi.
Podówczas to miałem nauczyciela do klas niższych, młodego Patrika Patisson, który był w szkołach dobrze wychowany, a nawet kilka razy miał kazanie. Upodobawszy sobie szczególniéj zbieranie starych historyjek i podań, ubarwiał je kwiatami poezyi, któréj się próżnym i światowym sposobem poświęcał; nie szedł bowiem za przykładem poważnych rymotwórców, których mu za wzór wystawiałem, lecz klecił bezmyślne nowomodne wierszyki, mało pracy i rozwagi potrzebujące. Miewałem też często z nim sprzeczki o zasady niewiązanéj mowy, która zawsze była aż nadto przesadną i rozwlekłą, nigdy zaś, podług mojéj rady, szczytną i zwięzłą. Mimo ten smak nieokrzesany i nałóg sprzeciwiania się swojemu przełożonemu i spierania się z tymże o kilka miejsc łacińskich autorów których składnia szyku jest wątpliwą, żałowałem jednak serdecznie, że Patrika Patissona śmierć mi wyrwała, jakby własnym moim był synem. Gdy zaś jego papiery składano do rąk moich, jako wynagrodzenie wydatków w czasie jego choroby i pogrzebu, sądziłem się być upoważnionym do sprzedania temu który się handlem książek trudni, części tych papierów, mających napis: Powieści mojego gospodarza. Pan Patrik był rzeźwy człowiek, małego wzrostu, niepospolitéj zdatności w przedrzeźnianiu innych głosów, pełen żartobliwych mów i historyjek i którego dla jego bezinteresowności — szczególniéj szanowałem.
Ztąd się przekonają ci, którzy sądzą mnie niezdolnym do napisania tych powieści, że wprawdzie potrafiłbym je napisać, lecz tego nie uczyniłem; wszelka przeto nagana na jaką one zasłużą, dotknie ś. p. Patrika Patisson, przeciwnie zaś pochwały sobie przypisać mogę, bo jak uczony autor dowcipnie i logicznie powiada: