Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/140

Ta strona została przepisana.

uczyni dobrowolnie. Twardy to będzie orzech do zgryzienia, tymbardziéj z Izabelą, którą, wiem, że Fryderyka nie cierpiąc, za tę natarczywość podwójnie go znienawidzi. Wiele wprawdzie polegam na romansowéj wspaniałości jéj serca, ale choć odwołam się do powagi ojca i posłuszeństwa mu przynależnego, muszę jednak miarkować się, aby doza nie była zbyt wielką.
Rozważywszy tak niebezpieczne swoje położenie, wszedł do pokoju córki, zbierając całą potęgę umysłu, tak potrzebną do wykonania ułożonego planu. — Chociaż podstępny i ambitny, nie był jednakże tak nieczułym, aby mając zadać gwałt sercu własnego dziecka, nie miał się tém wielce zaniepokoić. — Już chciał nawet zwrócić się z drogi, nic nie zdziaławszy, ale sama myśl, że będzie zgubiony bez ratunku, jeżeli mu się nie uda nakłonić jéj do zezwolenia na związek z Fryderykiem, była aż nadto dostateczną, aby ułagodzić a nawet zniszczyć wszelkie objawy występującego do walki sumienia.
Znalazł córkę przy oknie jéj sypialnego pokoju siedzącą, z głową opartą na ręce, tak zatopioną w myślach, że nie usłyszała hałasu jaki wchodząc zrobił. Przystąpił do niéj z twarzą wyrażającą wielką troskę, a usiadłszy obok niéj, ujął jéj rękę, przycisnął do piersi i westchnąwszy zwiesił smutnie głowę.
— Mój ojcze! — odezwała się Izabela z pomieszaniem, — które tyle bojaźni, ile współczucia okazywało.
— Tak Izabelo, — odpowiedział Vere, — twój nieszczęsny ojciec, który ze skruszonem sercem przychodzi przeprosić swoją córkę za zmartwienie, wyrządzone jéj przez zbyteczną miłość, a potém pożegnać się z nią na wieki.
— Zmartwienie dla mnie mój ojcze i pożegnać się na wieki? — zawołała mis Vere zatrwożona; — cóż to znaczy?