Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/147

Ta strona została przepisana.

Izabela niecierpliwie skinęła ręką.
— Przebacz mi moje dziecko, odchodzę już, odchodzę. O jedenastéj powrócę do ciebie aby cię poprowadzić do... jeżeli jednak prędzéj chciałabyś ze mną zobaczyć się, to przyślij służącego a natychmiast przybędę.
Po odejściu ojca Izabela zalana łzami padła na kolana.
— Boże! — zawołała, — dodaj mi sił w dokonaniu postanowienia jakie zrobiłam. Ty Boże wspomóż mnie i ratuj. Potém zwiesiła głowę i cała zatopiła się w modlitwie. Po chwili powstając mówiła do siebie przyciszonym głosem jakby szeptém duszy upadającéj pod ciężarem boleści:
— Biedny Ernseliff, któż ci teraz przyniesie pociechę, z jakąż pogardą wspominać będziesz imię téj, która dziś jeszcze rano słuchając słów twoich z taką miłością do niéj wypowiedzianych, wieczorem zaprzysięgła wiarę małżeńską innemu. O lepiéj żebyś mną pogardził aniżeli dowiedział się powodów które mnie do tego zniewoliły. Tak, pogardź mną, serce twoje mniéj cierpieć będzie a dla mnie stanie się pociechą, że. tylko ja sama płakać będę przez całe życie na dolę moją nieszczęśliwą. Mówiąc to na nowo rzewnemi zalała się łzami, gdy drzwi jéj pokoju cicho się odemknęły, i pokazał się w nich Rateliff, którego kazawszy przywołać Elisław, zapomniał późniéj odwołać wydanych względem niego rozkazów.




ROZDZIAŁ  XV.

Przysłałeś po mnie panie Vere, — odezwał się Rateliff ale nagle przerwał zobaczywszy że tylko Izabela znajduje się w pokoju.