— Ma jednak je zdrowe zupełnie panie Vere, chociaż zbyteczne przecenianie wartości powierzchownéj, daje pozór pewnych zboczeń umysłowych. Pominąwszy to, starał się przez nadzwyczajne i nie zawsze dobrze zrozumiane dowody szczodrości, nawet do marnotrawstwa posunięte, połączyć się niejako z ludźmi, od których uważał się być odosobnionym. Dobroć z takiego wypływająca źródła, spotęgowana jego wyjątkowém położeniem, przyznać muszę z boleścią, że często była nadużywaną, a zaufanie zdradzone, ale gdy inni w podobnych razach tłomaczą to wrodzoném ludziom samolubstwem, on w rozdrażnionéj swéj wyobraźni przypisywał to nienawiści i pogardzie, jakie jego potworna postać obudzały. Ale może cię nudzę panno Vere?
— Przeciwnie, opowiadanie pańskie bardzo mnie zajmuje, proszę mówić daléj, bardzo proszę.
— Wyrobiwszy w sobie takie przekonanie, wyszydzany, wytykany palcami przez chłopców wiejskich, wyśmiewany przez dziewczęta, do których się zbliżył, uznał się wreszcie za istotę niezdatną do towarzyskiego pożycia i usunął się zupełnie od świata, poddając się najwymyślniejszym katuszom, o jakich tylko słyszałem. Dwie tylko były istoty, o których życzliwości nigdy nie zdawał się powątpiewać. Jedną z nich była narzeczona, drugą przyjaciel sowicie obdarzony wszelkiemi przymiotami, który zdawał się przynajmniéj wówczas bardzo być do niego przywiązanym. A był do tego zobowiązany dobrodziejstwami, jakiemi go obsypał człowiek, do którego obecnie jedziemy. Ponieważ panna małżeństwu się nie sprzeciwiała, wyznaczono więc za jéj zgodą dzień ślubu, i kiedy terminu tego wyglądano z niecierpliwością, po krótkiéj chorobie rodzice naszego biedaka umarli, i tym sposobem zawarcie małżeństwa wstrzymaném zostało. Narzeczona nie zdawała się
Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/154
Ta strona została przepisana.