jak sama przyzwoitość nakazuje, bo jeżeli ofiara ma skutek swój otrzymać, powinna być dobrowolną...
— Czy i strojną? — domówiła Izabela. — Nie troszcz się mój ojcze, wszystko się stanie jak pragniesz.
Kaplica zamku Elisława, w któréj nieszczęsny związek się miał odbyć, starszą jeszcze była budowlą od samego zamku, chociaż i ten już kilka liczył wieków. W czasie, w którym wojny między Angliją i Szkocyą były tak częstemi i ciągłemi, budowle na obudwu linijach granicznych jedynie wojennemu celowi były poświęcone i kilku tylko mnichów zamieszkało Elisław, który wówczas, jeżeli kronikarze prawdę głoszą, należał do bogatego opactwa Ildburg. Ale to opactwo dawno postradało swoje posiadłości przez wojnę i rabunki. Rycerski gród wzniósł się ze szczątków jego cel, i kaplica opasana została murami zamkowemi. Gmach z okrągłemi arkadami i ogromnemi kolumnami, którego prosta wielkość była zabytkiem budownictwa anglosaskiego, przedstawiał we wszystkich czasach ponury i smutny widok, i równie domowi baronów, jak i braciom klasztornym służył za cmętarz. Dziś wydał się posępniejszym niż kiedyś przy świetle gorejących pochodni, któremi go jako w tak wielką uroczystość oświetlić chciano. Pochodnie rozrzucały jasno-żółty blask, w około którego tworzyły się promieniste koła, okrążone grubą ciemnością, która się rozprzestrzeniała na obszerność całego kościoła. Niektóre niewłaściwe ozdoby, jakiemi w pośpiechu na cześć uroczystości kaplicę zaopatrzono, podwyż-