szyły jéj smętność. Stare obicia zdarto ze ścian innych pokojów i spiesznie zakryto niemi tu i owdzie mury kaplicy tak, że teraz przebijały z pomiędzy herbów i nagrobków tych, co niegdyś niemi własne swoje pokoje zdobili. Po obu stronach kamiennego ołtarza wzniosły się pomniki, które uderzającą formowały sprzeczność. Na jednym była z kamienia rzezana postać pobożnego pustelnika, który na nabożeństwie życie zakończył. W spokojnéj postawie w habicie i w szkaplerzu, oczy miał wlepione w niebo, a ze złożonych rąk różaniec spuszczony; z drugiéj strony stał nagrobek z najpiękniejszego marmuru w guście włoskim, arcydzieło owoczesnéj sztuki; ten był poświęcony pamiątce matki Izabeli, zmarłéj żony Verego Elisław, wystawiony w położeniu konającéj, kiedy plączący cherub z odwróconym wzrokiem gasi pochodnię, jako symbol jéj śmierci. Było to wprawdzie dziełem znamienitém sztuki, ale nie na swojem miejscu w tém smutnem sklepieniu. Wielu się dziwiło, albo nawet martwiło, że Elisław, który za życia żony wcale nie słynął ze swéj uprzejmości ku niéj, wystawił po śmierci w udanym smutku tak kosztowny pomnik; inni zaś oczyszczali go z podejrzenia i obłudy, zaręczając, że pomnik ten postawiony był kosztém i z rozkazu Rateliffa.
Wobec tych pomników zgromadzili się goście weselni. Było ich mało, bo wielu już opuściło zamek w celu przygotowania się na wkrótce nastąpić mające wybuchnięcie spisku. Elisław przy obecnym składzie okoliczności, nie był skłonnym nikogo zapraszać oprócz najbliższych krewnych, których obecności zwyczaj krajowy nieodbicie wymagał.
Obok ołtarza stał sir Fryderyk Langlej posępniejszy, ponurłszy i bardziéj zamyślony niż zwykle, a obok niego Mareschall mający być tak zwanym drużbą. Swawolna
Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/167
Ta strona została przepisana.