Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/182

Ta strona została przepisana.

wojska, do któréj nie mam zbyt wielkiego pociągu, szczególniéj gdy narzeczona daleko za morzem czeka i spodziewa się mego powrotu. Ale kiedy wszystko tak się zmieniło, — mówił daléj cokolwiek zakłopotany, to możeby panna Izabela pozwoliła, abym z pustelni zabrał ule i umieścił je pomiędzy grzędami kwiatowemi mojéj kochanéj Gracy. Szum pszczół snu jéj nie będzie przerywać, a ona lubi te skrzętne pracownice i umie im we wszystkiem dogadzać. Biedna także koza, na tak wielkim dworze nie znalazłaby właściwéj opieki, u nas zaś pasłaby się w ogrodzie pod dozorem mojéj Gracy. Psy nasze wprędce się z nią oswoją. Gracy wydoi ją codziennie własną ręką, nakarmi, napoi, podścielę słomy w stajence, aby biedne zwierzę czuło, że straciwszy pana, zyskało nowych opiekunów, którzy przez wdzięczność nie zapomną nigdy do kogo należała. Prawda że pan Elzender... to jest Manlej był mrukliwy i bardzo zrzędny, ale co prawda, to nieme zwierzęta bardzo kochał.
Prośbę Halberta chętnie spełniono, a naturalna niewymuszona jego czułość, z jaką wyrażał się o wdzięczności dla Karła, ujęła wszystkich serca i zaskarbiła ogólną dla niego przychylność. Gdy zaś Rateliff zapewnił go, że jego dobroczyńca dowie się o przyrzeczonéj opiece dla jego ulubionéj kozy, radość Halberta nie miała granic.
— Jeżeli go to ucieszy, — odezwał się, — choć to rzecz tak mała, że nie ma nawet o niéj co mówić, to powiedz mu jeszcze panie Ratelif, że moje siostry, babka, ja i moja Gracy jesteśmy zupełnie zdrowi i szczęśliwi, i że to dobro jakiego doświadczamy, czujemy wszyscy iż jemu jesteśmy winni. Sądzę, że go to powinno ucieszyć.
Ponieważ wszystkie przeszkody, które dotąd sprzeciwiały się związkowi Izabeli i Ernseliffa usunięte zostały,