stawiono pomnik dotąd jeszcze znajdujący się w Kirkwhittle z napisem, że był mężnym żołnierzem i spokojnym sąsiadem.
Rateliff mieszkał ciągle w zamku Elisław, każdéj jednak wiosny i jesieni wyjeżdżał zawsze na kilka tygodni, ale gdzie, o tém nigdy najmniejszéj nie robił wzmianki. Domyślano się tylko, że czas ten przepędzał u swego nieszczęśliwego przyjaciela, aż raz powrócił smutny i w grubéj żałobie, oświadczając przyjacielom swym w Elisławie, że ich dobroczyńca zszedł z tego świata.
Rateliff; jedyny jego powiernik doszedł sędziwego wieku, i nigdy nie wymieniał miejsca, w którem przyjaciel jego przebywał, ani jaką śmiercią umarł, ani też gdzie był pochowany.
Raptowne zniknienie Elzendera w dzikiéj pustyni, potwierdziło między ludem wieści, które o nim z wielkim przestrachem powtarzano. Wielu dowodziło, że wdarłszy się ukradkiem do świętego przybytku, złamał układ ze złym duchem zawarty, że ten żywcem go potém z chaty porwał. Inni zaś utrzymywali, że choć zniknął, ale nie na zawsze, i że czasami można go widzieć w dolinie.
Bądź co bądź, stosownie do zwyczajów świata, więcéj w okolicy zachowano wspomnień o jego dzikich różnych wybrykach niż pięknych czynach, których dokonał. Zwano go też brunatnym Karłem z oparzeliska, niegodziwym strachem czy upiorem, którego szkarady pani Eliot zwykle wieczorami opowiadała swoim wnukom. A były one niemałéj wagi, bo go oskarżano, że owce czarował wieśniakom, że w czasie burzy staczał z gór śnieżne zaspy na dół, słowem wszystkie klęski, jakie dotykały mieszkańców téj pasterskiéj krainy, przypisywano jednozgodnie czarnemu Karłowi.