Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/24

Ta strona została przepisana.

krycia prawdy dopomaga, wynagrodziło go wieścią, którą sobie Halbert na pamięć przywiódł.
Ziemia w około słupa była zasłana dużemu także granitowemi kamieniami, lub raczéj niemi otoczona: kamienie te dla ich nieforemnego kształtu i położenia, pospólstwo zwykło nazywać siwemi gęsiami na kamiennéj puszczy. Podanie chciało nazwisko i kształt wyprowadzać od zgonu zawołanéj i straszliwéj czarownicy, która niegdyś w tych górach przesiadywała i spełniała wszystkie obrzydliwości, jakie pospolicie tym istotom przypisują. Ona to w téj puszczy zwykła była odbywać swe schadzki z siostrami czarownicami; pokazywano nawet okrągłe place, na których ani trawa ani modrzew nie rośnie, torf zaś zdawał się uschłym od kopyt jéj piekielnych towarzyszek.
Wieść niesie, że ta czarownica jednego razu przeszła przez bagnisko gnając gromadę gęsi, które umyśliła na bliskim jarmarku korzystnie sprzedać: dobrze bowiem wiadomo, że zły duch jakkolwiek jest skorym w udzielaniu drugim swéj mocy i spełnianiu obrzydliwych czynów, często jednak swoich sprzymierzonych stawia w konieczności poddania się dla swego wyżywienia najlichszym pracom wiejskim. Dzień już był upłynął, a jeżeli chciała mieć zyskowną sprzedaż, powinna była pierwsza na targu stanąć; gęsi zaś, które dotąd porządnie szły przed nią, wychodząc na tę obszerną, bujnemi zaroślami okrytą równinę, nagle się rozbiegły, dla pobujania w tym miłym żywiole. Oburzona na upór, który wszystkie jéj prace zgromadzenia ich znowu w niwecz obrócił; nie pomna umowy, na mocy któréj zły duch na pewien czas słuchać jéj rozkazów był obowiązany, zawołała czarownica: — Do djabła, radabym abyście i wy i ja nie mogły ruszyć się z miejsca.... Ledwo co wyrzekła te słowa, aliści jak gdyby metamorfozą tak gwałtowną jak Owidyusza, czarownica wraz ze swoją