Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/95

Ta strona została przepisana.

siłki pod własnemi jedynie ich warunkami mógł pozyskać; widział się więc zniewolonym zgodzić na ich wyobrażenia o prawnem postępowaniu.
Ernseliff żądał potém konwoju z kilku ludzi, mającego odprowadzić mis Izabelę do zamku jéj ojca Elisława, dokąd koniecznie wrócić chciała. Zaraz sześciu młodzieńców ofiarowało się mu towarzyszyć, Halbert nie był pomiędzy niemi; wypadki dnia tego i doznane wrażenia, ledwie nie do rozpaczy go przywiodły. Powrócił smutny do domu, aby jąć się środków do utrzymania i bronienia swojéj rodziny i naradzenia się wspólnie z sąsiadami o sposobach odzyskania Gracy Armstrong. Beszta tłumu przebywszy oparzysko, rozeszła się w różne strony. Rozbójnik i jego matka uważali ich z wieży, póki im z oczu nie zniknęli.




ROZDZIAŁ  X.

Oburzony Halbert na obojętność swoich przyjaciół, w stosunku tak mocno go zajmującym, odłączył się od nich i sam pojechał do domu. — Bodaj cię dyabli, — mówił, spinając ostrogami zmęczonego potykającego się konia, tyś jak wszyscy; sam cię karmiłem, chowałem i miałem staranie o tobie, a teraz chcesz leniwieć i kark mi złamać w największéj mojéj biedzie. Ci tam są zdaleka tylko ze mną spokrewnieni, najbliżsi z dziesiątéj linii, ja bym jednak dla nich był życie poświęcił, a teraz największemu ha świecie łotrowi Westburnflat, dalibóg więcéj okazują czułości, niż własnemu ich krewniakowi! Wszakże już powinienbym widzieć światło w Hanghoot; ale, daléj mówił