bardziej szatański. Te czarne rogi ostre a krótkie, sterczące z płaskiego czoła, grzbiet najeżony jak ruchoma góra, oczy jak dwa węgle płonące, zapieniony pysk rozjuszeniem, purpurowy ozór wywalony do połowy i trzepiący się w powietrzu, ogon zadarty wgórę, którego kiciasta frędzla płonie w powietrzu, składają obraz rozwścieklenia pomięszanego z trwogą. Z wysileniem zniewoliłem konia do przybliżenia się, palnąłem i oba kurki kłapły. Tak były zużyte to weterany, że w galopie pospadały kapsle. Przy drugim strzale byłem tuż przy byku, który do ostateczności przywiedziony, zarył nagle i z całą furją zwrócił się na mnie. Koń skręcił się jak sprężyna, i począł drgać konwulsyjnym pędem, tak że powietrze gwiżdżące mnie dławiło, i jeszcze dzierząc drugi pistolet w ręku, po strzale, cudem nie zostałem powalony. Kilka pomknięć mego konia, oddaliło nas od siebie, gdyż byk instynktem obrony tylko pędził za mną, ujrzawszy się zaś dalej, odwrócił się i uciekał znowu. Ukoiwszy panikę konia, po opatrzeniu pistoletu, łatwo mi przyszło dosięgnąć nieprzyjaciela, który wlókł zwolna masę swego cielska, bo nieborakowi tchu brakło. Skorom się zbliżył, ponowił swój galop ołowiany, a pędzony przez burzany i oparzeliska, spłoszył kilka głuszczów i parę wilków, które ztamtąd umykały w gromadnym nieładzie i w odwrotnych kierunkach, naglone grzmotem dudniącym jego kopyt, pod któremi stękać zdała się ziemia bagnista doliny.
Nie tak to łatwo dościgać źwierza na tych stepach, wcale nie gładkich i jednostajnych. Łąka pokryta kobiercem traw kuso wypasionych, zwanych gazonem bawołów, mniej ma krzewów i kwiatów, niż stepy wyższe; ale za to częste wzgórza i wąwozy, a najgładsze miejsca powyżłabiane i podziurawione powodziami strumyków, po deszczach nabrzękłych, raptem tamują pęd jeźdźca lub grożą jego kościom i członkom. Wreszcie nie rzadko zdarzają się jamy, ryte w ziemi przez mniejsze źwierzątka, w tych potykają się i okropnie padać zwykły rozpędzone konie.
Ostatnio deszcze zalały część stepu, i trzeba było przebyć cały obrus martwej wody szeroko stojącej. Dalej wiele jam wytarzanych przez samych bawołów, lubiących przewalać się w piasku i błocie, prosiąt obyczajem. Te
Strona:PL Washington Irving - Z podróży po stepach Ameryki.djvu/3
Ta strona została przepisana.