Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/105

Ta strona została skorygowana.

śmierć. W kręgu kilometra, ciśnienie powietrza wytłoczyło szyby we wszystkich domach.
W. Książę stał chwilę be zruchu[1]. Bez zaciekawienia i bez strachu, ale z niesłychanie ponurym wyrazem twarzy patrzył na zniszczenie. Gdy zawrócił, nadbiegłe tłumy ludzi rozstąpiły się bezgłośnie, czyniąc żywą ulicę, w którą wszedł krokami siewcy, swych nienormalnie długich nóg, nachmurzony, pobrzękując szablą.
Na występ pożegnalny wybrała Ewa rolę spętanego, a potem oswobodzonego echa w balecie „Przebudzenie Pana“. Zawsze wywoływała tem zachwyt, ale takiego, jak tym razem triumfu nie odniosła dotąd jeszcze.
Był to taniec wolności i wyzwolenia, a działał bezpośrednio na nerwy ludzi szczelnie wypełniających gmach i łagodził wszystkie inne sprzeczne nastroje.
Bachanckie zuchwalstwo, płomienny strach ściganej, nawrót, heroiczne postanowienie, ból wywołany pierwszą porażką, igranie z pochodnią zemsty, radość ze wstającego świtu, wszystko wymownie malowało chwilę bieżącą właśnie.
Dwa tysiące pięćset ludzi siedziało jakby skamieniali po zapadnięciu kurtyny. Potem niezliczone oczy skierowały się ku loży W. Księcia. Wszyscy widzieli jego leniwe, nie patrzące nigdy oczy. Oglądali chude i nieproporcjonalnie długie ciało, żylastą szyję ptasią ponad kołnierzem munduru, szorstką brodę, garbate czoło, na którem nie było niemal skóry, odczuwali atmosferę, pełznącą przed nim i spływającą zeń, śmierć rozpyloną w miljony atomów. A przytem, owe leniwe oczy.

Następnie zaczęła się owacja. Wykwintne damy wykonywały ruchy konwulsyjne, bezzębni starcy krzyczeli, jak młodziki, zblazowani teatromani stawali na siedzeniach, wymachując rękami. Gdy Ewa wyszła

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – bez ruchu.