Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

Zdolny jest do wszelkiej dzikości, warjactwa i nikczemności, ale także umie być wielkodusznym i pełnym samozaparcia. Przelot od jednego do drugiego następuje nader szybko. Nienawiść zmienia się w miłość i przeciwnie, szczęście w rozpacz, wierność w zdradę, strach w zuchwalstwo.
Kto mu zaufa, znajdzie najpodatniejszą, szlachetniejszą i czulszą istotę, gdy go uciskać czy rozczarować, wpada w ciemń i ginie. Jest w stanie dawać i dawać bez końca, aż do ostatecznego wyczerpania, do frenezji, a dopiero rzucony na dno beznadziejności budzi się i jak dzika bestja druzgocze wszystko wokoło siebie.
Urwał, po chwili zaś spytał:
— Czy nie popełnię niedyskrecji, jeśli zapytam, gdzie pani spędzi Maj? Mówiono mi, że nad morzem...
Powiedział to zgoła innym tonem, patrząc na Ewę wyczekująco.
Pytanie to spadło na nią niespodziewanie, jak zamach.
Tymczasem przeszli już komnaty dla gości przeznaczone i znaleźli się w obszernych cieplarniach ogrodu zimowego. Pozarastane roślinnością, kręte ścieżki wiodły we wszystkich kierunkach. Tu gdzie stanęli, panował półmrok, a wśród teatralnej może nieco samotności wydzielały widziadlane, jaskrawe storczyki woń odurzającą.
Mimo zręcznej wieloznaczności słów Szilagina, Ewa zrozumiała je. Pociągał ją ten jaszczurczy charakter i rada była zmierzyć się z nim, mimo wyczarowanej grozy. Żartem za żart płacąc, okryła uśmiechem nieprzeniknionym, jak czoło Szilagina i oczy jego o wielkich źrenicach, odpowiedziała:
— Tak. Pojadę do Heystu. Chcę wypocząć, gdyż znu-