Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/150

Ta strona została przepisana.

i dużo pieniędzy. Poprzedniego dnia padł w ulicy, wycieńczony głodem. Miał jednak w kieszeni dwadzieścia franków. Zapytany, czemu nie użył tych pieniędzy na zaspokojenie głodu, powiedział, że była to zaliczka na koszta jazdy do Hawru, gdzie miał dostać miejsce w kabarecie, co mu się udało po długich staraniach. Ale bilet do Hawru kosztuje trzydzieści pięć franków, toteż od dwu tygodni starał się usilnie o resztę kwoty. Nie tknął owych dwudziestu franków, wiedząc, że jeśli wyda jednego choćby centima, przepadł już z kretesem.
, Tego dnia, kiedy upadł wyczerpany, minął termin przybycia do Hawru. Nazajutrz odniósł agentowi zaliczkowane przezeń pieniądze. Pokazano mi tego człowieka. Siedział przy pustej filiżance, z głową opartą na rękach. Zanim zdążyłem przysiąść się doń znikł, potem zaś nikt go już nie widział... Jakże tedy mogę się śmiać, Ewo, jakże się mogę śmiać, myśląc o tem wszystkiem? Nie żądaj dziś odemnie, bym się śmiał.
Nic nie odparła, gdy zaś wrócili do domu, padła mu w ramiona, wołając:
— Muszę cię ucałować.
Jęła całować tak gwałtownie, że z warg jego popłynęła krew.
— Idź sobie teraz! — rozkazała, czyniąc gest odprawy. — Idź, a jutro, pamiętaj, jedziemy na kiermasz do Dudreele.

20.

Pojechali na kiermasz i udało im się przecisnąć aż do małego teatru marjonelek. Ławki były przepełnione dziećmi, a wokoło stali dorośli głowa przy głowie. Od strony parku płynęły odory smaru maszynowego, skóry i solonych śledzi, zaś powietrze rozbrzmiewało tonami fałszywej muzyki i głosami wywoływaczy.