Ja cię przecież kochani i życia sobie bez ciebie nie wyobrażam. Jestem jak ktoś, trapiony ogromnymi długami, który nie ma czem płacić i nie wie komu. Zrozumże, byłem zbyt porywczy, ale sadziłem, że mi możesz dopomóc.
Nie dosłyszała tego okrzyku rozpaczy. Napięła do ostateczności łuk, gdy zaś pękł, chciała szczątki rzucić w jaknajgłębszą otchłań. Nie miała już uszu, ni oczu. Rozstrzygnęła swój los. Bala się każdego kroku naprzód, ale wstecz iść zabraniał jej temperament i duma.
— Dość tegol — przecięła słowa Krystjana władczym gestem. — Niema nic szkaradniejszego, jak roztrząsanie uczuć. Hipochondrja i długie epilogi odpychają mnie. Zaś wierzycieli swoich pozwij i zapłać. Niema nic gorszego nad gospodarkę z zaległościami.
Rzekłszy to, wyszła.
On stał, zwolna pochylił głowę i twarz zasłonił dłońmi.
Nazajutrz otrzymał Krystjan telegram od Crammona z zapowiedzią przyjazdu w połowie tygodnia. Patrzył roztargniony na papier i musiał, z trudem dopiero przypominać sobie jak wygląda przyjaciel. I zaraz zapomniał wszystko.
U Fjedora Szilagina zastał około dwudziestu osób, ośmiu, czy dziesięciu Rosjan, pośród nich Wiguniewskiego, dalej braci Malbeck, młodych arystokratów belgijskich, francuskiego kapitana marynarki, markiza Taverę, mr. Bradshawa, księżnę Helfersdorf z matką, bardzo pospolitej postaci, Bealrix Vanleer i Zenejdę Gamaleja.
Krystjan przybył ostatni, a Szilagin powitał go rozparty w fotelu. Młody wilk siedział mu na kolanach,