Crammon siedział, czekając na odpowiedź. Krystjanowi przyszła nagle na pamięć historja z pierścionkiem i jął opowiadać:
— Pewien biedny seminarzysta, będący w domu dyrektora banku, jako instruktor dzieci, popadł w podejrzenie kradzieży kosztownego pierścionka. Sam mi to opowiadał, że widok tego klejnotu wzbudził w nim pożądanie, przytem kochał ową kobietę i radby był mieć od niej pamiątkę. Ale go nie skradł wcale, a niewinność jego stwierdzona została dowodnie, gdyż wkrótce owa kobieta przysłała mu w darze tensam pierścionek. Byłoby go to wyrwało z biedy, on jednak cisnął klejnot do studni. Bez wahania rzucił do studni to, co miał najcenniejszego. Człowiek ten...
— No, no, dobrze, dobrze... — rzekł Crammon z niezadowoleniem i przesunął fajkę w lewy kąt ust — nie wiem wcale co znaczy ta bajka. Pocóż głupiec rzucał w studnię rzecz cenną, w tak dyskretny sposób otrzymaną? I dlaczego właśnie do studni? Czyż szkatułka, lub szuflada nie byłaby wystarczyła? A mógł przy okazji wydobyć stamtąd pierścionek! To głupie!
Crammon założył nogę na nogę, pokazując jedwabne, szare skarpetki, a był tak pewny siebie, taki syty, że przypominał zwierzę, które trawi, leżąc w słońcu. Krystjan zapomniał o niemiłych słowach przyjaciela, a czuł jeno lekką litosną czułość dlań.
— Trudna to rzecz, rezygnacja! — powiedział. — Można o tem mówić, wyobrażać sobie, wierzyć, że się jest do tego zdolnym, ale w danej chwili bardzo trudno, niemożliwie jest nawet zrezygnować z najmniejszej rzeczy.
— Pocóż masz rezygnować? — burknął Crammon. — Cóż znaczy rezygnacja? Do czego prowadzi?
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/183
Ta strona została przepisana.