Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/189

Ta strona została przepisana.

mocno podejrzana. Cóż to znaczy: — Nie ruszył przynęty, a pławik leży na wodzie? — Proszę dobierać słów. Jestem bezbronna podróżniczka, zdana na pańską rycerskość. Jeśli pan, moją mętną i bez tego, samoświadomość będziesz niepokoił wspomnieniami rybołóstwa, to zatelefonuję zaraz po dwa łóżka w pospiesznym do Wiednia. Oczywiście dla siebie i panny Grabmeier.
Lubiła ryzykowne zwroty i wyślizgiwała się z nich zręcznie. Crammon wybuchnął spóźnionym śmiechem, a to ją rozweseliło na nowo.
Była czujna, baczna i śledziła gorączkowo życie ludzkie. Pochylała się do Crammona, szeptali, na widok jakiejś osoby, on musiał opowiadać, jeśli mimo niesłychanej wiedzy w zakresie sprawek międzynarodowego towarzystwa, zawiodły go konkretne dane, to komponował dalej, zmyślając spory spadkowe, rozterki rodzinne, nielegalne narodziny, wiarosłomstwa, słowem, co było trzeba. Joanna słuchała, śmiejąc się.
Zerkała ku każdemu stolikowi, chwytając w lot szczególniejsze postacie, rzucając glosy, lub żarciki pod adresem tych mimowolnych aktorów wielkiego świata i półświatka.
Nagle, wielkie jej szarobłękitne źrenice rozszerzyły się, a usta przybrały wyraz dziecięcego zdumienia.
— Któż to? — szepnęła z gestem głowy w stronę portalu, do którego Crammon siedział tyłem. Ale w tej samej chwili domyśliła się, już nawet bez pomocy ogólnego oglądania się obecnych i przyciszenia rozmów.
Crammon ujrzał Ewę w grupie pań i panów. Wstał, czekając, aż spojrzy w jego stronę i złożył głęboki ukłon. Ewa drgnęła. Nie widziała go od czasu wizyty sir Denisa Lay. Zamyśliła się, skinęła jak obcemu gło-