Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

Nie mógł zapomnieć, pogodzić się z losem, wszystko odczuwał ciągle na nowo.
Potem padał na ziemię, rozmodlony, żebrzący przebaczenia, lub dręczony skrupułami religijnemi, skazywał się na askezę, która go ciskała z powrotem w wyuzdanie bezmyślne, bezplanowe, a pożerające mnóstwo pieniędzy.
Nie mogąc wytrzymać bez gry i jej podniet, wpadł w ręce oszustów, udawał po spelunkach nocnych bogatego kawalera, arystokratę incognito, a że rolę jego brano serjo, choć sam się jej wstydził, nie zważał na wielkie straty i oszustwa. Raz wpadła do takiego lokalu policja, on zaś z trudem jeno zdołał umknąć. Osobnik jakiś uczepił się go i wymusił znaczną kwotę za milczenie.
Opanowały go kokoty, którym kupował suknie, stroje i urządzał nocne pijatyki. Pił z kałuży, nie mogąc dostać świeżej wody i dawał im wyraźnie do zrozumienia, że płaci za to iż go znoszą, one zaś śmiały się, zdumione wielce. Raz spędził godzinę sam na sam z młodą i ładną dziewczyną. Zasłonił sobie oczy przepaską i nagle uciekł, jak ścigany przez furje.
Trzy razy oznaczał dzień wyjazdu i odkładał go trzy razy. Do obrazu Joanny przyłączył się obraz Ewy, a oba paliły mu mózg, zawieszone w niedosiężnej dali. Brzydka była mu, niejako pokrewną, piękna zaś głośnem urągowiskiem jego życia.
Słyszał i czytał dużo o jej kunszcie, toteż postanowił zostać aż do dnia występu, by jak mówił Krystjanowi, wytworzyć sobie sąd własny i nie dać się tumanić bezczelnym pochlebcom.
Był to theatre paré. Zasiadł obok Krystjana w strojnej, rzęsiście oświetlonej sali, gdzie byli książęta, sena-