Amadeusz, nie dostrzeżony przez Crammona, milczący i bezmyślny poszedł za nim. Widok kulis, papierowych skał, drzew, rozwiniętych prospektów, przyrządów do oświetlania, bloków, oraz bieganina robotników rozbudziła w nim głuchą, wrogą ciekawość.
Wzburzeni ludzie cisnęli się do garderoby Ewy, ona zaś siedziała w czarno białym kosi jurnie pierrota, trzymając w ręku misterny, srebrny bacik, którym pędziła bąka. Otaczała ją wielka góra kwiatów, a Joanna na klęczkach patrzyła w nią lśniącemi gorąco oczyma. Zuzanna Rappard podała swej pani szklankę szampana, polem jęła żargonem z kilku języków tłumaczyć nieproszonym gościom, że są zbyteczni. Każdy jednak chciał zdobyć dla siebie spojrzenie, słowo, lub uśmiech Ewy.
Obok garderoby znajdywała się wąska ubieralnia, oddzielona cienką ścianką bez drzwi. Mieściły się tam tylko kostjumy tancerki i siało wielkie zwierciadło. Amadeusz został napoły bezwolnie wepchnięty tam przez ciżbę ludzką, a raz wszedłszy uczuł w sercu odwagę i postąpił parę kroków dalej.
Obejrzał się i jął patrzyć na wiszące tu i leżące stroje, łyskliwe jedwabie różnych barw, wonne tkaniny z gazy, batystu i tjulu. Były tu cieniuteńkie tkaniny i ciężkie brokaty, jedna suknia połyskała jak złoto, inna srebrzyście. To znów zdawała się zrobiona z różanych liści, przypominała siatkę z nitek szklannych, białą pianę, lub ciemno-fjoletowy klejnot.
Siały tu przepiękne trzewiczki z marokinu, jedwabiu i łyczka, wisiały wielobarwne pończochy, leżały wstążki, koronki i różne ozdoby antyczne. Zapach wydzielany przez to wszystko sprawiał zawrót głowy. Woniały jakieś maści, cenne olejki, włosy kobiece i skóra.
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/210
Ta strona została przepisana.