Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/241

Ta strona została przepisana.

Crammon podniósł wskazujący palec i rzekł uroczyście, a ponuro:
— Na złą, na zgubną wkroczyłeś ścieżkę, wierzaj mi Krystjanie. Od dawna przeczuwam coś złego. Z twego powodu gorycz przepaja sny moje, gryzie mnie smutek i niepokój. Jakże mam strzelać w górach cietrzewie, gdy wiem, że jesteś w szponach faryzeuszów? Jakże mam władać rakietą, lub zarzucać wędkę, gdy oczyma duszy widzę cię pochylonego nad brudnemi foljantami i rznącego trupy? Odtąd nie zaperli mi się raźno wino w szklance, nie spojrzy na mnie czule dziewczyna i nie odczuję smaku gruszki słodkiej.
— Ależ nie, nie! — roześmiał się Krystjan. — Mam nawet nadzieję, że mnie będziesz odwiedzał. Nie masz zgoła potrzeby zrywać!
Crammon westchnął:
— Muszę to nawet uczynić. Muszę cię odwiedzić i to niedługo nawet. Inaczej zły duch owładnie tobą zupełnie, co nie daj Boże!

19.

Joanna opowiedziała Ewie, ubóstwianej przyjaciółce dzieje swego życia, odkrywając przed jej zdumionemi oczyma szarzyznę burżuazyjnej egzystencji. Ewa, uczula odrazę, a jednocześnie atoli rada była, że może dać ochronę usychającej z pragnienia i uciekającej z tego środowiska.
I ona sama uciekła od swego życia, ale miała już zasieki i wały. Poczuła wiew lodowały i dreszczem przejmował ją widok marjonetek, które wprawiała w skoki, a w takich chwilach stawała się twardszą. Tem milej odczuła pauzę spoczynku, wśród rozpędu życia wła-