Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/276

Ta strona została przepisana.
5.

Wybudowany polo, by się w nim odbywały ochocze zabawy i zebrania, opustoszał teraz Wahnschaffeburg. Wytworne sałe i pokoje gościnne zamknięto. Przybyłych z Ameryki w odwiedziny znajomych nie przyjęła pani Richberta.
Mąż przysyłał jej przysmaki i kwiaty. Nie patrzyła nawet na nie. W półśnie letargicznym spoczywała w fotelu, tuli paradnem łożu swojem. Okna za dnia nawet były przysłonięte, podobnie jak nocą lampa elektryczna.
Jedyna jej ucieczkę stanowiły wspomnienia o Krystjanie. Przeżywała te chwile, kiedy niańka przynosiła jej do łóżka, pięcioletniego, zaróżowionego od snu malca. Ach, jakże realnym i jak dalekim zarazem był ów szczebiot dziecięcy, złote loki, ruchliwe rączki, swawolne, głębokie, szafirowe oczęta.
Sięgał chciwie po sznury pereł, gdy przybrana do gości weszła do jego pokoju, małe dziewczątka uwieńczyły go pachnącym, rozkwitłym grochem, biegnąc przez park z dwoma psami stanął w niemym zachwycie przed bronzową, antyczną statuą. Potem, już jako młodzieniec, podczas karnawału w Moguncji pośrodku najpiękniejszych kobiet wznosił z uśmiechem ku widzim puhar srebrny.
To wszystko rozpamiętywała, ruchy, spojrzenia, krok elastyczny, śmigłą postać, głęboki ton głosu, wyczekiwanie by przybył, szczęśliwość obecności jego, zachwyt z jakim nań patrzyli ludzie...
Jego tylko miał za treść świat cały.
Odczytywała nieliczne listy, przechowywane niby relikwje w hebanowej szkatułce, trzeźwe drobiazgowe wieści, mające dla niej jednak znaczenie magicznych