Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/280

Ta strona została przepisana.

Joanna napisała tu i tam, ale podarła oba listy, szarpana wstydem i wątpliwościami, w końcu zaś zdecydowała się napisać do Amadeusza. Kreśląc zdania swym lapidarnym sztywnym stylem, zaciskała lewą dłoń, chmurzyła czoło i zagryzała wargi. List wyrażał krótką, drwiącą podziękę. Zignorowała całkiem popełnioną niedyskrecję, stłumiła żywiołowy wstręt i kilku niecierpliwymi zwrotami poprosiła o dokładne wieści odnośnie do Krystjana Wahnschaffe, bowiem nie lubi rozwiązywać szarad, ni jakichś mętnych aluzyj. Podkreśliła także, iż żądanie jej posiada zupełnie dostateczne uzasadnienie Wt przyjacielskim doń stosunku, a wszystko ponadto uchyla z całą stanowczością.
W cztery dni potem nadeszła odpowiedź Amadeusza. Joannie zabiło serce. Wsunęła zamknięty list do szuflady i jęła czytać dopiero wieczór, zostawszy sama w swym pokoju.
Amadeusz pisał:
— Wielce szanowna Pani! Dziwi mnie, że nie dotarło do Pani to, o czem tu wróble świegocą na dachach. Wszyscy węszą, zdumiewają się, a nikt wierzyć nie chce. Ale przystępuję do rzeczy.
Jak Pani wiadomo, wyjechałem z Hamburga do Berlina tydzień przed Krystjanem i wynająłem dla nas obu wystawne mieszkanie, w przekonaniu, że uczęszczając razem na medycynę, będziemy gospodarowali wspólnie. Przybył w końcu, ale nie sam. Przywiózł kobietę. Używam tego miana, gdyż nie śmiem wobec Pani użyć właściwego.
Zresztą na cóż ceregiele, skoro prawda i tak wyjść na wierzch musi. Osobę tę Karen Engelschall, zwykłą ulicznicę, złowił gdzieś w portowej dzielnicy Hamburga. Zajmuje ona najniższe stanowisko ludzkie, wyglą-