ciężkie chmury, słoniące księżyc. Przerażone niespodzianą jasnością postacie zatrzymały się w biegu, wpadły na siebie wzajem i jęły patrzeć po sobie, dysząc ciężko.
Letycja ujrzała przed sobą starego Gotliba Gunderama, oraz trzech jego synów Riccorda, Paola i Demetrjusza, braci męża. Podejrzliwość nienasycona ( dzieliła stale ojca i synów, śledzili się wzajem i obwiniali. Ile razy była gotówka w domu, ojciec nie miał odwagi iść spać, a każdy z braci posądzał innych, że go chcą obrabować. Wiedziała o tem Letycja. Nowością było atoli dla niej to, że zdjęci zaciekłością, chytrze gonili za sobą po nocy dokoła werandy domu, każdy w roli napastnika i napastowanego jednocześnie, drżąc przed tym, który był w tyle, a pełen nienawiści dla poprzednika swego. Roześmiała się i przejął ją dreszcz.
Ojciec pierwszy uszedł chyłkiem. Wśliznąwszy się do swego pokoju legł w ubraniu na łóżku. Obok łóżka stały dwa, wielkie kufry podróżne, wypakowane i zamknięte. Od dwudziestu lat postanawiał codziennie jechać do domu rodzinnego w Buenos Aires, albo nawet do Stanów, ile razy mu dogryzły zwady, zrazu z żoną, potem zaś z synami. Mimo to nie wydalił się nigdy na odległość godziny drogi od estancji. Ale kufry były gotowe.
Cichaczem i chyłkiem opuścili w końcu i bracia werandę. Letycja oparta o parapet patrzyła w księżyc. Nagle rozebrzmiały chrobotliwe tony gramofonu. Riccardo kupił instrument niedawno w mieście i często zdarzało się, że go nakręcał późną nocą.
Letycja postąpiła kilka kroków i zajrzała do pokoju, gdzie trzej bracia z ponuremi minami, siedząc u stołu
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/29
Ta strona została przepisana.