W pracowni Edgara Lorma znajdowali się krawiec teatralny i perukarz. Odbywał on w domu próbę kostjumową do roli Petrucchia z „Poskromienia złośnicy“, którą niebawem dać miano w nowej interpretacji i obsadzie. Lorm lubił tę sztukę i cieszyła go kreacja pogodnej, impetycznej postaci.
Judyta siedziała w swym strojnym buduarze, na niskim taburecie, opasawszy ramionami kolana. Przez dwoje drzwi dolatał tu wrzaskliwy głos artysty, który beształ obu tych ludzi. Dostawcy i podwładni budzili w nim zawsze pasję. Trudno go było zadowolić, wymagając bowiem dużo od siebie, żądał, by inni czynili możliwie wielkie wysiłki i pracowali sumiennie.
Judyta nudziła się. Wysunąwszy szufladę biedermajerowskiej komody pełną wstążek, grzebała w nich, przykładając tę i ową do włosów, spozierając przytem chmurnie w zwierciadło. Polem, znudzona, wstała zostawiając wstążki na posadzce.
Przekroczyła pokoje i zastukawszy do drzwi pracowni, weszła. Ogarnęło ją zdumienie. Miał kaftan jedwabny, przybrany koronkami, fałdziste spodnie, wysokie buły, kapelusz skrzydlaty z zawiesistem piórem, a z pod niego spadały aż na ramiona ciemne włosy peruki. Wyglądał jak zwycięzca, piękny, zuchwały, porywający. W każdym ruchu jego była już gra, transpozycja, a cały świat był mu teatrem.
Krawiec i perukarz stali przed nim na baczność, jak żołnierze, uśmiechnięci, pełni podziwu.
Judyta uśmiechnęła się także i uczula wdzięczność za to, że jest znowu nowy, odmienny. Przytuliła się doń, dotykając końcami palców jego policzków, on zaś, oczyma przelśnionemi jeszcze fluidem wyobrażanej po-
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/294
Ta strona została przepisana.