gnęła rozciekawionem spojrzeniem w głąb starego, nieruchomego mechanizmu. Postanowiła go rozebrać, ale nie zaraz, tylko wieczór. Chciała zbadać wnętrze i ucieszyło ją, że gdy zostanie sama rozłoży zegarek na najdrobniejsze części.
Ale ten przepiękny podarek nie zaspokoił jej.
Lorm wrócił przebrany, jako człowiek prywatny, gładko ogolony małżonek, bez śladu Petrucchia, a ona podała mu futerał zegarka i poprosiła, a raczej rozkazała, jako znanemu sobie dobrze człowiekowi.
— Musisz mi to napełnić złotemi monetami, Edgarze! Chcę mieć tu pełno złota!
Ciągle powtarzały się takie żądania.
Lorm drgnął i wstydząc się za nią, spuścił głowę. Dobył z biurka około pięćdziesiąt sztuk złota, wsypał w futerał i rzekł oddając żonie:
— Brat twój, Wolfgang był tu, podczas twej nieobecności. Siedział przeszło godzinę. Nudny to młodzieniec. Ubawiło mnie jednak zakłopotanie jego, gdyż nie wiedział jak mnie traktować. W każdym calu referendarz.
— Czego chciał? — spytała.
— Pomówić z tobą w sprawie Krystjana. Wróci jeszcze w tym celu.
Judyta wstała, posiniała, z błyszczącemi oczyma. Wieści jakie ją doszły o zmianie życia brata, pochodziły z tego, co jej powiedział Crammon podczas swego pobytu w Berlinie, z listów byłej przyjaciółki i pośrednio z wydarzeń w domu rodzicielskim.
Od samego początku zatrząsł nią gniew, który trawił ją dalej tak, że często, będąc samą, zgrzytała zębami i tłukła nogami o posadzkę. To co ją doszło później, było tak gorzkie, że sama myśl o Krystjanie zatruwała jej życie. Pragnęła zapomnieć o nim, choćby wzamian
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/296
Ta strona została przepisana.