podkreślałaś, mówiąc ze mną o bracie. Doprawdy, nie rozumiem.
Na te słowa przeistoczyła się Judyta w istną megerę.
— Oczywiście, że ty tego zrozumieć nie możesz! — krzyknęła brutalnie. — Cóż cię obchodzi właściwie poza słoikami ze szminką i starymi łachmanami? Czy wiesz co to było: Krystjan Wahnschaffe? Co miało za znaczenie? Tkwisz zbyt głęboko w sferze łgarstwa i frazesu, byś mógł to zrozumieć.
Lorm przystąpił do żony i spojrzał na nią litośnie. Ale odskoczyła, uczyniwszy w powietrzu gest obronny.
Biła, biła, biła rybę.
Karen Engelschall powiedziała:
— Nie bój się pan. On nie przyjdzie przed wieczorem, a choćby nawet przyszedł, jesteś pan znajomym moim.
Spojrzała przenikliwie na Girkego. Rozsiadła się szeroko, z lubością przy oknie, zajęta szyciem koszulki dziecięcej. Ryta w późnym okresie ciąży.
— Zresztą nie mamy co długo gadać ze sobą! — ciągnęła dalej ze złośliwem zadowoleniem. — Wiesz pan wszystko. Dają mi sześćdziesiąt tysięcy pod warunkiem, że zniknę z widowni... Ano tak... sześćdziesiąt tysięcy, to wcale ładny grosz... Ale jeśli zaczekam, to jaśnie państwo postąpią niezawodnie. Namyślę się, rozważę. Przyjdź pan w przyszłym tygodniu.
— Powinnaby się pani istotnie namyśleć! — zauważył oficjalnie Girke. Proszę pomyśleć o przyszłości. To przecież wielka wygrana. Przed sześciu miesiącami nie śniło się pani nawet o tem. Same procenty dadzą nie-