grali w pokera. Gramofon wyrzucał z mosiężnej paszczy akordy ordynarnego walca.
Roześmiała się Letycja i przejął ją dreszcz.
— Czy też przyjdzie? — myślał Krystjan. Upłynęły mu dwa dni w ponurem nieco napięciu.
Chciał się udać do Waldleiningen, by zajrzeć do koni swoich. Chwilami widział przed sobą, ich ogniste, a łagodne oczy, aksamitną sierć, oraz odczuwał ponętną nerwowość, wibrującą pomiędzy swawolą, a niepokojem. Przypominający piżmo zapach stajni nęcił go zmysłowo.
W wyścigach jesiennych miał brać udział pełnej krwi Szkot, kupiony od sir Denisa Lay. Doniesiono mu jednak, że koń ma się źle od kilku tygodni. Pewny był, że cierpi z powodu braku pieczołowitej jego opieki. Mimoto nie pojechał do Waldleiningen.
Trzeciego dnia zapytał Amadeusz za pośrednictwem głównego ogrodnika, czy może wieczorem odwiedzić Krystjana. Krystjan udał się popołudniu, około czwartej na leśniczówkę i zapukał do mieszkania wdowy Voss.
Twarz Amadeusza wyrażała podejrzliwe zdumienie. Instynktem klasy uciskanej odczuł, że Krystjan chce go trzymać zdala od swego domu. Ale Krystjan nie zdawał sobie z pobudek swoich sprawy tak jasno, jak to podejrzywał Amadeusz. Poczuł jeno niebezpieczeństwo, doznał pociągu magicznego i napoły nieświadomie wyszedł naprzeciw niego.
Mieszkanko nie było zdobne, ale schludne i panował w niem porządek. Rozglądając się zobaczył na bielonej ścianie nad łóżkiem kilka naklejonych kartek. Wypisane na nich były wielkiemi literami cytaty z Biblji,