Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/31

Ta strona została przepisana.

jak n. p. — Był dręczony i poniewierany, atoli nie rozwarł ust swoich, podobny jagnięciu wiedzionemu do rzeźni, tedy jako owieczka milczy przed postrzygaczem swoim, ust nie otworzył. — Był taki cytat:
— Nadchodzi dzień strachu, zamieszania i klęski przed Panem, Władcą świata na dolinie Sądu. Mury padają w gruz tak, że łoskot płynie aż po zbocza gór. Polem inny: — I rzekł do mnie Pan: Idź i postaw strażnika, niech patrzy i donosi! Ja zaś wykrzyknąłem, jako lew na straży: O Panie! Przez cały stałem dzień i całą noc pełniłem straż! A Pan rzekł mi: Rok jeszcze tylko, jak są lala zarobnika dziennego, a w niwecz pójdzie wspaniałość Kedara! — I dalej: — O, gdybyś był zimny, lub gorący, iżeś zaś jest ani zimny, ani gorący, ale letni, wyrzucę cię z ust moich. Kto ma uszy ku słuchaniu, niech baczy co doń mówi duch.
Krystjan patrzył długo, z ciekawością na Amadeusza Vossa.
— Czy pan jesteś pobożny? — spytał tonem ostrożnym, jednak z pewną przymieszką drwin, jakie z tem pojęciem łączyć zwykł każdy światowiec.
— Czy odpowiem tak, czy nie, — rzekł Voss marszcząc czoło — będzie to dla pana zupełnie obojętne. Czy pan przyszedł, by mnie badać? Cóż znaczyło pytanie. Czy łączy nas obu coś, co dałoby się zamknąć w tem słowie? Amadeusz Voss i Krystjan Wahnschaffe to jednostki biegunowe różne. Jakież równanie zdołałoby odzwierdciedlić przeciwieństwa nasze? Moja młodość, pańska młodość. Dziwne, że jest to możliwe na lej samej ziemi.
— Czy miałeś pan aż tak ciężka młodość?
Voss roześmiał się krótko i spojrzał z pod oka na Krystjana.