Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/316

Ta strona została przepisana.

na zgromadzeniu, w stroju popa rosyjskiego, dalej, jak powiadano, napisał do carowej list bardzo pokorny, uciekał jak banita, z kraju do kraju, aż w końcu udało mu się zapośredniczyć pomiędzy policja i żyjącymi na wygnaniu Rosjanami, skutkiem czego ulegle caratowi mocarstwa zachodnie złagodziły drakoński system nadzoru.
Zagadkowy ten człowiek miał oblicze podwójne i potrójne, a sarna świadomość, że istnieje wprawiała w niepokój.
Krystjan poszukiwał go w Genewie, Lozannie, Nizzy, w Marsylji, aż w końcu po śladach zajechał do Zurychu, gdzie napotkał radcę dworu Kocha i kilkunastu Rosjan. Od nich otrzymał adres Beckera.

15.

— Nie straciłem pana z oczu! —rzekł Becker — Aleksander Wiguniewski donosił mi, żeś pan stworzył sobie inne warunki życia, ale wzmianki jego były bardzo mgliste. Poleciłem przyjaciołom berlińskim, by się wywiedzieli i przez nich otrzymałem bliższe dane.
Siedzieli w winiarni dzielnicy Simatu. Od stropu zwisały potężne rogi jelenie, przystrojone lampkami elektrycznemi.
Becker miał na sobie zapinaną pod brodę ciemną litewkę. Miał wygląd człowieka ubogiego i cierpiącego, z wyraźnemi cechami banity. Chwilami osiadał na twarzy jego spokój, jak na morzu po zatonięciu okrętu. Twarz ta powiększała się, rzec można, podczas przerw w rozmowie, a wówczas spoglądał na zewnątrz w pustkę, w płomień na wewnątrz.
— Czy utrzymujesz pan stosunki z Wiguniewskim i innymi? — spytał nieśmiało Krystjan.