Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/319

Ta strona została przepisana.

cenną nauką, ona zaś zwala mnie nauczycielem swoim. O tak, świat jest jednem jedynem sercem, a my wszyscy służymy jednemu Bogu. Jestem na niego i na siebie skazany.
— Jakże mu to powiem? — dumał Krystjan i znowu słów mu zbrakło.
— Pewnego dnia — ciągnął dalej Becker — stałem zadumany przed cudownym obrazem Matki Boskiej, myśląc o prostej wierze ludu. Obok mnie klęczały chore kobiety i mężczyźni, żegnając się i bijąc pokłony. Utkwiłem oczy w święty obraz i powoli rozjaśniła mi się tajemnica siły jego. Nie była to zwyczajna, pomalowana deska. Obraz wchłonął przez wieki tyle płonącego hołdu, czci i wiary, że promieniował teraz cud, jako żywy organ, pośredniczący pomiędzy Bogiem, a człowiekiem. Porwany tem, ukląkłem także, tonąc w żarliwej modlitwie.
Krystjan milczał. Nie mógł się wznieść do takiego odczucia, ale słowa Beckera, ekstatyczny wyraz jego twarzy i wielkie, rozbłysłe oczy oczarowały go i w tem podnieceniu, uczuł, że to co zamierzył jest wykonalne.
Zostawszy sam, w niemiłym pokoju hotelowym chodził tam i z powrotem, wiodąc wnętrznie rozmowę z Iwanem Beckerem i był tak wymowny, jak nigdy w obliczu człowieka.
— Słuchajże mnie pan i zrozum. Posiadam około czternastu miljonów. I nie koniec na tem, gdyż ciągle napływają świeże pieniądze, co dnia, co godzina, a ja nic na to poradzić nie mogę. Pieniądze te, nietylko są mi niepotrzebne, ale stanowią zawadę. Wszystko co przedsiębiorę, przez te pieniądze nabiera fałszywego wyglądu. Właściwie nie jestem posiadaczem, ale dłużnikiem mnóstwa łudzi i każdy napotkany przypomina