Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/32

Ta strona została przepisana.

— Czy wiesz pan co to są obiady dobroczynne? Oczywiście nie. Dobrzy ludzie dają obiady, dobrzy, dobrotliwi ludziska. Jadasz każdego dnia tygodnia u innej rodziny i lak dalej, co tydzień po kolei. Wzamian za to trzeba być uległym i bardzo skromnym. Gdybyś miał nawet wstręt do jakiejś potrawy, trzeba udawać, że jest to smakołyk. Gdy dziadunio się roześmieje, śmiej się także. Gdy wujaszek powie dowcip, musisz wyszczerzyć zęby, a gdy córka domu jest bezczelną, powinieneś milczeć. Każde oddane pozdrowienie jest łaską, a wdzięczność dozgonną żyw za wyszarzały płaszcz o podartej podszewce, który ci dadzą na początku zimy. Zapoznasz się rychło z wszystkimi objawami złego humoru współbiesiadników, z całą nikłością poglądów z wszystkimi frazesami i obłudą a sam musisz na każdą godzinę z góry ułożyć odpowiedni sposób udawania. To są obiady dobroczynne.
Wstał, pochodził po izbie i usiadł znowu.
— Djabeł objawił mi się dość wcześnie! — rzekł głucho. — Być może bardziej sobie wziąłem do serca pewne przeżycie z lat dziecięcych, a może srożej mnie ono zatruło. Zapomnieć nie sposób widoku, kiedy pijany ojciec bije matkę. I to regularnie każdej soboty, jak Amen w pacierzu. Wżera się to w myśl i niczem zatrzeć nie da.
Krystjan nie spuszczał z oka twarzy Amadeusza.
Cichym głosem, patrząc tępo opowiadał Voss:
— Pewnej nocy, przed Wielkanocą, gdym miał około ośmiu lat zaczął ją bić znowu. Wybiegłem na podwórze, wołając do sąsiada, by pospieszył z pomocą. Wówczas zobaczyłem przy oknie, przy tem oknie matkę, która stojąc załamywała rozpacznie ręce. Była naga! —