Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/320

Ta strona została przepisana.

mi o tem w taki czy inny sposób. Czy pan to rozumiesz?
Wydało mu się, że przekonał wyobraźniowego Beckera i że go tenże zrozumiał. Przystąpił do otwartego okna, patrząc na gwiazdy.
— Jeźli to rozdam, — ciągnął dalej — chadzając w zupełnem milczeniu — narobię dużo złego, jak to już było nieraz. Wina tego, zda się, leży we mnie samym. Nie jestem człowiekiem, zdolnym do pełnienia rzeczy użytecznych i dobrych. Nic wiem nawet co jest dobre i użyteczne, a wiem tylko, co mi sprawia przyjemność, lub przykrość. Na każdym kroku ktoś mi przypomina, że mając miljony, mogę skończyć z tem co czynię i iść sobie spokojnie do domu. Dlatego do niczego doprowadzić, ani gruntu pod nogami znaleźć nie mogę, ani też żyć wedle woli.
Zabierz sobie pan le miljony, Iwanie Michajłowiczu i zrób z nimi co chcesz. Jeśli trzeba, złożę deklarację notarjalną. Rozdaj pan to, żyw głodnych, wspomagaj nędzarzy, ja tego robć[1] nie mogę, mnie to mierzi, chcę się tylko pozbyć pieniędzy. Drukuj pan książki, buduj przytułki, zakop, roztrwoń, mnie to obojętne, aby się tylko pozbyć tego. Ja zdołałem doprowadzić jedynie do napchania kilku gęb, które szczerzą na mnie zęby.
W ciągu tego wnętrznego djalogu poweselał, a pogoda przepoiła czoło, ciemnobłękitne oczy, blade policzki, świeże wargi i całą twarz jego.

Wydało mu się, że zdoła podobnie, choć może nie taksamo mówić do samego Beckera, gdy go nazajutrz odwiedzi.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – robić.