Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/323

Ta strona została przepisana.
18.

Zastał w domu listy żebracze. Od dawnego służącego, od towarzystwa opieki nad bezdomnymi, od pewnego muzyka, przygodnie napotkanego we Frankfurcie.
Był także wykaz sum, złożonych w banku, z prośba o pokwitowanie.
Nazajutrz zażądał Amadeusz Voss sześciu tysięcy marek, a wdowa Engelschall trzech tysięcy, pod grozą, że jej zafantują meble, jeśli nie zapłaci weksla.
On zaś dawał i dawał, z coraz większym wstrętem. W sali wykładowej podchodzili doń obcy zgoła i obojętni, także w restauracji i w szędzie[1], gdzie się pokazał, a wszyscy narzekali na biedę, prosili ze wstydem, lub żądali bezczelnie.
Dawał i dawał bez końca, nie widząc ratunku i czując tylko brzemię... dawał i dawał.
Wszyscy wyczekiwali z ciekawością co uczyni, on zaś ubierał się teraz gorzej, ograniczył do ostateczności potrzeby własne.
Daremnie. Pieniądze zalewały go falą, płynęły jak lawa, paląc wszystko, czego dotknął. Dawał, dawał, a oni żądali ciągle.

— Zabierz te poniądze[2] — pisał, uświadamiając sobie dokładnie całą dziwaczność i niezwykłość tego kroku, który uzasadniał dowodami i obrazami. Wyobraź sobie, ojcze, że wyemigrowałem i słych o mnie zaginął, albo, że żyję, gdzie pod obcem nazwiskiem, albo że nastąpiło pomiędzy nami zerwanie, z winy mojej, czy twojej. Wyznaczyłeś mi ojcze to, co mi prawnie przypada, ale duma zabrania korzystać z tego, chcę siać o własnych siłach i utrzymywać się z pracy rąk własnych.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wszędzie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – pieniądze.