Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/339

Ta strona została przepisana.

— Cóż to za kobieta. Podobna doń! Zapewne matka? Czy tak?
Amadeusz skinął głową, a Karen rozciekawiona i chciwa dodała:
— Perły? Takie perły. Czyż to możliwe? Prawdziwe? Niepodobieństwo! Muszą być chyba wielkie, jak pięść dziecka.
Blade jej oczy jarzyły się, a ostre zęby gryzły wargi.
— Czy mogę sobie to zabrać? — spytała, a gdy Amadeusz milczał, zawinąwszy fotografję w kawałek gazety wsunęła pod kaftanik.
— Ależ człowieku! — krzyknęła brutalnie — otwórzże gębę! I mnie to wzięło pod nerki. Mnie przedewszystkiem! Pan stoisz w każdym razie spokojnie na nogach, a ja, biedna kobieta muszę niemi zarobkować.
Roześmiała się cynicznie, rzuciła raz jeszcze spojrzenie na Amadeusza i salon, potem zaś wyszła.
Stał przez chwilę bez ruchu, przetarł dłonią usta i skoczył co prędzej do sypialni. Na gotowalni leżały przybory toaletowe Krystjana, cenne kryształowe graciki w złoto oprawne. Wszystko wrzucił Amadeusz do małego kufereczka, zamknął i schował do szafy. Potem wrócił do salonu i skrzyżowawszy ramiona jął chodzić.
Po chwili przystanął i rzekł:
— Nie wódź nas na pokuszenie i zbaw ode złego.

22.

Staromodne lando czekało na dworcu kolei. Wsiadł w nie Boto v. Thiingen i okrył nogi kocami, gdyż chłód panował, a drogę do pałacu miał daleką. Gościniec biegł, jak strzelił przez płaską równię.
Boto siedział w powozie sztywny, dumając nad spodziewaną rozmową z dziadkiem, który go wezwał do