Stefan ryczał, że nic da się oszukać, że ma dziedziczne prawo, że zacznie proces i narobi publicznego skandalu. Stary wziął się pod boki i robił małpie miny, nic nie mówiąc. Kłótnie trwały teraz od rana do nocy. Gunderam zamknął drzwi na klucz i kazał postawić jeden na drugim, od lal dwudziestu spakowane kufry. Były teraz gotowe do drogi.
Stefan rozbijał talerze, szklanki, stołki, miotał pogróżki, zajeżdżał konie, dostawał konwulsji, a lekarz musiał mu zastrzykiwać morfinę.
Potworzyły się stronnictwa. Stary Gunderam podjudził żonę, Stefan braci, bracia zbuntowali służbę, z którą wystąpić musiała do walki donna Barbara. Chaos wzrastał, po całych nocach wrzało. Pewnego dnia padł strzał. Znaleziono Stefana w łóżku, jęczącego, z rewolwerem w ręce. Celował w serce, a trafił we flaszkę z lekarstwem. Skorupy pływały w żółtym płynie, a ojciec rzekł:
— Nie dziwi mnie, że tak lichy prawnik jest również złym strzelcem, ale tak celować może tylko kanalja.
Te słowa oburzyły nawet donnę Barbarę.
— Tak mówić może tylko nikczemny Gunderam.
Potem małżeństwo kłóciło się do świtu.
Stefan wpadał coraz to bardziej w nałóg morfinizmu. Gdy był trzeźwy dręczył zwierzęta i ludzi. Oburzeni bracia zbili go tak, że ryczał jak byk. Obroniła go Letycja, staczając formalną bitwę, przy pomocy nadbiegłych parobków. Był wzruszony do głębi, ona zaś pocieszała go, pełna wzgardy. Na usilną prośbę czytywała mu poezje Baumbacha, Juljusza Wolffa i Frydy Schanz. Bibljoteka domowa, z kilkunastu tomów złożona mieściła także powalaną, starą antologję niemiecką. Z niej czytała mężowi, a Stefan płakał, powtarzając:
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/348
Ta strona została przepisana.