Stefan miał przybyć po żonę za tydzień dopiero, by zaznajomieniu nic nie stało na przeszkodzie.
List ten zręcznie podrobiony, nadszedł zwykłą pocztą i wywarł wielkie na Gunderamów wrażenie. Roztrząsano sprawę na wielkiej radzie rodzinnej, gdzie strach toczył bój z chciwością. Stary podyktował list dziękczynny i korny wielce, ona zaś oznaczyła sama dzień przybycia.
Udało jej się list skraść.
Ważkiego dnia rano biło jej serce jak budzik. Zajechała roztrzęsiona kolasa, wsiadła Eleuterja i podano jej zaśnione w toni poduszek bliźnięta. Stefan krążył wokoło, badał zaprzęg, klepał łaskawie konie, młody Indjanin poznosił pakunki i umieścił je, polem zaś z całym spokojem wszedł na kozioł.
Don Gotfryd, donna Barbara, bracia i Esmeralda, stali z powagą, czekając Letycji. Czas mijał, a jej nie było. Stefan mruczał wściekłe, don Gotfryd patrzył urągliwie w powietrze, a donna Barbara wodziła złem spojrzeniem po oknach piętra. W końcu przyszła.
Zapodziała gdzieś w ostatniej chwili torebkę ręczną z posiadanemi kosztownościami. Pozatem nie miała, ani grosza.
Uśmiechnięta promiennie, podała wszystkim dłoń, pozwoliła mężowi pocałować się w szyję, wsiadła i z powozu już wykrzyknęła przeciągle, złośliwie nawet:
— Nie zapomnijcie mnie i pozdrówcie ojca Teodora!
Był to kapucyn, zachodzący czasem po żebrach na estancję. Pamięć o nim w tej chwili była czystą kpiną.
Zimowe słońce zapadało za mgły, ale Letycja wiedziała, że tam, dokąd jedzie panuje lalo.
W dobę później stała obok Fryderyka Pestela na po-
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/350
Ta strona została przepisana.