Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/55

Ta strona została przepisana.

Tak, teraz wiesz pan co zaszło tam, w wysokich sferach, w pałacu tajnego radcy Ribbecka.

16.

Szli przez chwilę jeszcze, zanim stanęli u bramy parkowej Christiansruh. W chwili, kiedy Voss chciał się żegnać, powiedział Krystjan:
— Pan pewnie znużony, pocóż tedy iść aż do wsi. Przenocuj pan u mnie.
— Jeśli panu nie sprawię kłopotu, przyjmuję! — odrzekł Amadeusz.
Weszli do domu, do oświetlonej hali, a Voss spoglądał wokoło ze zdumieniem. Schodami dostali się do jadalni w stylu Ludwika XV. Krystjan poprowadził gościa przez różne jeszcze komnaty do pokoju dlań przeznaczonego. Za każdym krokiem wzrastał podziw Amadeusza.
— To całkiem co innego, niż Halbertsroda! — mruczał do siebie. — Różnica jak pomiędzy świętem, a dniem powszednim. Siedzieli przez chwilę u stołu, milcząc, potem przesli do bibljoleki. Lokaj podał czarna kawę na srebrnej tacy. Voss stał oparły o filar, wtopiwszy spojrzenie w przestrzeń. Gdy lokaj odszedł, spylał:
— Słyszałeś pan może o zarazie telchińskiej? Jest to choroba wylęgła z zazdrości Telchinów, psów Akteona przemienionych w ludzi, a zwraca się ona złowrogo przeciw całemu otoczeniu. Pewien młodzieniec Eulelides, zazdrosnem spojrzeniem obaczył w źródle własną swą piękność i zwiądł niebawem skutkiem lej choroby.
Krystjan siedział cicho, zapatrzony przed siebie.
— Istnieje legenda o pewnym szlachcicu polskim — ciągnął Amadeusz dalej. — Mieszkał on w białem dwo-