Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/73

Ta strona została przepisana.

—Czy powiedziała nazwisko? — spytał Crammon, a czoło jego zmarszczyło się groźnie.
— Nie...
— Ludzie przychodzący do mnie, winni wyjawiać nazwiska swoje! — wybuchnął. — Czyż jestem dworcem kolejowym, lub ogrzewalnią! Idź, proszę i spytaj o nazwisko, ja tu zaczekam.
Po kilku minutach wróciła, mówiąc tonem politowania:
— śpi. Zasnęła w fotelu. Możesz ją jednak zobaczyć. Uchyliłam drzwi.
Przeszedł na palcach przedsionek i zajrzał do oświetlonego pokoju. Poznał śpiącą natychmiast. Była to Eliza von Einsiedel. Spała, z głową na bok pochyloną. Była blada, oczy miała czarno podkrążone, a lewe ramię zwisało bezwładnie.
Crammon stał w płaszczu i kapeluszu, patrząc ponuro.
— Szalona kobieta! — mruknął do siebie.
Z całą, możliwą ostrożnością zamknął drzwi, pociągnął Aglaję do sieni i rzekł:
— Obecność damy nie dozwala mi, oczywiście, spędzić nocy w mym domu. Znajdzie się gdzieś dla mnie łóżko. Sądzę, że godzisz się z mcm zapatrywaniem.
Panna Aglaja oniemiała wobec takiej surowości obyczajów i stoicyzmu, a Crammon dodał:
— Jutro, jaknajwcześniej racz spakować kufry moje i wyślij o pół do jednastej na dworzec do ekspresa ostendzkiego. Przyjedźcie obie, gdyż chcę pożegnać także Konstancję. Ta dama może tu pozostać jak długo zechce. Gośćcie ją, spełniajcie każde życzenie, jest bowiem ciężką dotknięta troską i trzeba ją oszczędzać.