powszedniego. Leżąc tak na białych poduszkach, podobną była niezmiernie do córki swej, Letycji.
— Przebacz Marion, żem cię fatygowała — zaczęła chora, — ale muszę z tobą pomówić. Ciężar wielki uciska mi piersi. Muszę to komuś zwierzyć, by wszystko wraz ze mną nie poszło do grobu.
— Zaklinam cię, droga Elo, biedna moja siostro, nie wspominaj o grobie i tym podobnych rzeczach! — wykrzyknęła hrabina płaczliwie. — Przez cały tydzień nie będę miała apetytu. Usłuchaj mojej rady, wyrzuć za okno flaszki z lekarstwami, wygoń szarlatanów, a jutro ozdrowiejesz. Proszę cię także, zaniechaj spowiedzi, to przypomina rzeczy straszne.
Pani Febronius ciągnęła dalej:
— Daremnie, Marion, muszę to wyznać. Zwracam się do ciebie, gdyż okazywałaś Letycji tyle miłości, a także dlatego, że Hilda, mimo swego rozsądku i przywiązania, nie zrozumiałaby mnie jak należy. Ma poglądy bardzo ciasne.
Potem opowiedziała szeptem historję urodzenia córki. Mówiła o tem, jak to mąż jej, nie mając skutkiem przebytej choroby, nadziei na potomstwo, a pragnąc dziecka, tak dalece usunął na bok wszelkie wahania i uczucia osobiste, że sympatycznego mu człowieka obrał za narzędzie kontynuowania rodu. Opowiadała, jak to kochając nad wyraz żonę, namówił ją, a ona po długich walkach zgodziła się na tę rzecz niesłychaną. Gdy atoli dziecko przyszło już na świat ogarnęła go straszna melancholja, przeszła w chorobę nieuleczalną, pod której wpływem doprowadził do ruiny dom, majątek i samego siebie. Nie posiadł urojonego szczęścia, przeciwnie okazywał Letycji zawsze wzgardliwy wsi ret i unikał jej.
Strona:PL Wassermann Jakób - Ewa.djvu/83
Ta strona została przepisana.