dym razie niepewne, chociaż bez zastrzeżeń przez Dr. T. podane.
A teraz, skoro już dałem — pro virium mensura, — odpowiedź na pytanie: Czy autor obchodzi się z tekstami krytycznie, narzuca mi się samo przez się pytanie: o ile Dr. T. dał w pracy niniejszej dowody krytycyzmu i kontroli nad sobą samym? Trudno nie zauważyć niewspółmierności, jaka zachodzi pomiędzy tem, co Dr. T. zapowiada, że zrobi, a tem, co zrobił. We wstępie mówił Dr. T., że pap. turyńskie i Tebtynis od dawna są już znane i opracowane, na pap. z Magdoli „jednakowoż dotychczas uwagi nie zwrócono i naukowo nie wyzyskano“; „tym ostatnim zatem w pierwszej linii kilka uwag poświęcić należy“. Otóż biorąc rzecz nawet zupelnie zewnętrznie, tak na miarę, stwierdzić trzeba, że uwagi, jakie Dr. T. „poświęcił“ papirusom z Magdoli, giną zupełnie wobec tych, które poczynił o tamtych tekstach. Dr. T. we wstępie zapowiada dalej, że poświęcone tym dawniej już znanym tekstom uwagi są „niewyczerpujące i przestarzałe“, mówi o tem, „jak doniosłe znaczenie będzie miało rozświetlenie tej kwestyi“, którego się podejmuje. O ile praca Dr. T. jest wyczerpującą i ma w sobie warunki żywotności, o ile jest „rozświetleniem kwestyi“ — zbyteczna, bym na to jeszcze odpowiadał.
IV. Czy autor wyczerpuje literaturę?
1. Powyżej miałem już sposobność zaznaczyć (patrz strona 8, że Dr. T. niesłusznie owo zrównanie laokrytów i κοινοδί(καιον) „swoją hypotezą“ nazywa; pierwszy bowiem dokonał tego zrównania Mitteis w „Rechtsrecht und Volksrecht“ str. 47[1]. Oczywiście u Mitteisa dokonanie tego zrównania przed szesnastu laty miało zupełnie inny charakter. Operował on wówczas dwoma tylko tekstami jako materyałem źródłowym, to jest
- ↑ Dzisiaj będzie mi mógł Dr. T. odpowiedzieć, że κοινοδί(καιον) a κοινοί δικασταί to nie to samo. Z góry nie mógł tego jednakże nikt wiedzieć, a przeciwnie należało tak przypuszczać.