Strona:PL Waszynski Laokryci.pdf/29

Wystąpił problem z korektą tej strony.

sach bowiem nie opartych na zobowiązaniach umownych miał Grek zapewne prawo Egipcyanina przed sąd grecki pozywać i nie był zobowiązany iść z własnej inicyatywy przed egipskie sądy; byłby to jakoby przywilej warstwy i narodowości panującej, a napływowej wobec podbitej i tłumionej ludności egipskiej Z poglądem tym zdaje się zgadzać wspominany już fakt, że Grek, ów Hermiasz, w procesie swym toczącym się właśnie w tych latach, z których dekret niniejszy pochodzi i Egipeyankę Lobais i egipskich kaplanów przed greckie forum chrematystów pozywał.
Jeżeli Grecy — jak się zdaje — przywilej ten mieli, tutaj w procesach wynikłych z umów, z kontraktów, przywilej ten niewątpliwie ustawał: bo jeżeli Grek z mocy egipskiego kontraktu jako pozwany poddawał się sądom egipskim, toć i pewno przed tenże sąd w takiejże sprawie Egipcyanina pozywał, toż to „poddanie“ się jego w charakterze powoda łagodniejszy przyjmowało charakter, niż kiedy przed egipskim sądem stawał jako pozwany. Wnosić więc możemy, że dekret tego λαμβάνειν dla tego tu nie wyraża, że się to samo przez się rozumiało. Ostatecznie wykluczonem też nie jest, że dekret królewski w pierwotnem swem brzmieniu i tutaj miał ύπέχειν καί λαμβάνειν τό δίκαιον; ten tekst, który my dzisiaj mamy, nie jest oryginałem dekretu, jest jedynie kopią dokonaną przez pisarza wiejskiego, który przy odpisywaniu tak wielu dekretów, jak te w Tebt. V zawarte, niejeden, jak stwierdzono, błąd popełnił, mógł się więc i tutaj prawdopodobnie pomylić. Istoty rzeczy nic to nie zmienia; to też czy ów kopista tu się pomylił, czy nie, może nam być dość obojętne; nie będę też tego roztrzygał, nie mając dowodów przemawiających stanowczo za lub przeciw tej możliwości.
Ale też w tej dziedzinie, gdzie posługiwać się trzeba materyałem źródłowym tak ułamkowym i często nie pewnym, nie możemy mieć ani zadania, ani dążenia rozstrzygać wszystkich ze źródeł wynurzających się pytań. Lepiej zadowolić się samem roztrząśnieniem zagadnień i wskazaniem różnych możliwości rozwiązania a w ten sposób torować drogę dla przyszłych badań i czekać, aż nowy przypływ źródeł myśli badawczej nie pchnie tym torem, na którym znajdzie się pożądana odpowiedź.